Zazwyczaj publikuję wpis z cyklu #tuiteraz w połowie miesiąca, ale pomyślałam sobie, że 26. urodziny będą dobrym momentem, by przez chwilę celebrować codzienność i to, co się w niej dzieje. Zaczynamy :).
#słucham Jessie Ware. Namiętnie, od kilku dni, po tym, jak „przypomniałam sobie” o niej dzięki mojej Korepetytorce. Dawno muzyka nie sprawiała mi takiej przyjemności. Zawsze wiedziałam, że Jessie jest niezwykła i dobrze na mnie działa, ale teraz, przesłuchując całe płyty (Tidal <3), odkrywam ją na nowo. Wspaniała artystka, która mocno uderza w moją wrażliwość.
#czuję się nieswojo. Dzień urodzin od jakiegoś czasu przynosi mi mieszane uczucia. Z jednej strony oczywiście się cieszę, bo to miłe uczucie mieć swój dzień, cieszyć się z niego, otrzymywać prezenty. Z drugiej zaś, brakuje mi Mamy, jej rad. Brakuje mi też poukładania i konkretnych planów, co robić dalej. Moje urodziny zbiegają się z początkiem roku, więc tym bardziej przychodzą do mnie takie refleksje.
#chciałabym mieć więcej czasu i pieniędzy na podróżowanie. Nawet na te małe, weekendowe wypady po Polsce. Pracuję również w weekendy, więc tak całkiem, CAŁKIEM dwa wolne dni graniczą z cudem. Dlatego też nie mogę doczekać się najbliższego weekendu, który spędzę w Krakowie. Będę na szkoleniu z kociej dietetyki, zrobię jakieś małe zakupy, posiedzę w fajnej kawiarni. Tego mi trzeba!
#jestem wdzięczna za to, że Grey wyzdrowiał. Odkąd z nami jest, pojawiały się jakieś problemy zdrowotne. Wizyty u weterynarzy trochę przetrzepały nam portfel, ale przede wszystkim były dla Greya stresujące, a część z nich niepotrzebnych ze względu na błędnie postawioną na początku diagnozę. Teraz jest już dobrze :).
#pracuję nad blogowymi pomysłami na ten rok. Marzy mi się, by zacząć vlogować albo chociaż odzywać się do Was na Insta Stories. Nie wiem, na ile jest to moja presja, a na ile presja medialna, ale spróbować można, prawda? :D
#cieszę się każdym dniem, który skończył się pomyślnie. Tak, jakby każdego dnia wygrywała kolejny los na loterię. Nie nagrodę, a los, żeby móc przeżyć jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden, i jeszcze… Wiem, że to brzmi co najmniej dziwnie, ale dla osoby z depresją ma sens.
#uczę się być dla siebie przyjaciółką. Nie mieć aż tylu wyrzutów sumienia, nie przepraszać za każdym razem, nie wzmagać w sobie poczucia winy. Fajnie jest przyjaźnić się ze sobą :).
#czytam głupoty :D. Naprawdę, czytam głupoty. Już dawno nie przeczytałam jakiegoś fajnego poradnika czy chociażby książki popularno-naukowej. Same kryminały, romanse albo tego typu lektury. I wiecie co? Teraz mi z tym dobrze, ale nie mogę się doczekać, aż dorwę się do reportażu albo biografii. Czytanie tego typu książek sprawia mi największą frajdę.
#oglądam „Przyjaciół”. Dzięki Ci, Netflixie, za to dobro! Wszystkie sezony, odcinek po odcinku. Powiem Wam, że niewiele rzeczy jest mi w stanie poprawić humor tak bardzo jak ten serial. Na tę chwilę inne odstawiłam na bok. Mam też zamiar obejrzeć część filmów nominowanych do Oscara, widziałam wśród nich naprawdę fajne tytuły.
A przy okazji, możecie mi polecić dobre dokumenty dostępne na Netflixie?
#czekam na Krzeszowice. To rodzinna miejscowość Lubego, znajduje się nieopodal Krakowa. Jest mała, nie ma w niej nic szczególnego, ale pobyt tam mnie wycisza. Już czuję zapach bułeczek owsianych z żurawiną z ulubionej piekarni i chrupkość obwarzanków. Pójdziemy z Lubym na spacer do parku, zjemy lody o smaku maślanki i przytulimy się na widok „naszych” miejsc.
Rok temu wymyśliłam sobie 25 życzeń, dzisiaj tylko jedno: przestrzeń. Chcę przestrzeni w ciele, w myśleniu o sobie, w myśleniu o innych. Trzymam kciuki, żeby choć to jedno małe życzenie miało szansę się spełnić :).
Trzymajcie się ciepło! Niech końcówka stycznia będzie dla Was piękna i pełna dobrych wrażeń!