Nigdy nie sądziłam, że zostanę blogerką kosmetyczną, bo na kosmetykach (ani tych pielęgnacyjnych, ani do makijażu) po prostu się nie znam. Jednak pod którymś z ostatnich postów na Instagramie zgadałam się z Dziewczynami, że fajnie by było, gdybym pokazała Wam, jakich kosmetyków naturalnych używam i jakie efekty zauważyłam. Stwierdziłam więc, że pokażę te kosmetyki, które testuję od kilku miesięcy i które się u mnie sprawdziły. Mam nadzieję, że coś w rodzaju „naturalnego denka” będzie się na blogu pojawiać regularnie, zwłaszcza że ten typ pielęgnacji podoba mi się coraz bardziej.
BIOLAVEN, ODŚWIEŻAJĄCY ŻEL DO MYCIA TWARZY
Przez kilka ostatnich lat do mycia twarzy używałam żelu z przeciwtrądzikowej serii La Roche-Posay. Miałam spore obawy przed testowaniem czegoś innego, moja cera jest podatna na wysypy, niektóre kosmetyki mocno ją przesuszają. I to właśnie sucha skóra była powodem szukania alternatywy do La Roche-Posay. Zauważyłam, że kosmetyk przestał mi służyć. Ten moment zbiegł się z zainteresowaniem naturalną pielęgnacją, dlatego postanowiłam na pierwszy ogień wypróbować żel o dobrych opiniach, delikatny, a jednocześnie w miarę tani. Wybór padł na Biolaven i to był strzał w dziesiątkę!
Uwielbiam ten żel. Nie wyobrażam sobie bez niego poranka i wieczora. Po obudzeniu delikatnie masuję twarz podczas mycia i dodaję sobie energii, a przed snem traktuję mycie cery jak kojący rytuał. Wszystko za sprawą pięknego zapachu. Dla mnie żel jest delikatny, ale nie za delikatny — oczyszcza, co ma oczyścić, bez wysuszania skóry. Lubię go też za to, że lekko się pieni. Mam jakąś słabość do pieniących się kosmetyków ;).
BIOLAVEN, OCHRONNY KREM DO TWARZY NA DZIEŃ
Kiedy szukałam lekkiego kremu na dzień i pod makijaż, przeczytałam, że ten z Biolavenu jest idealny na pierwsze spotkanie z naturalną pielęgnacją. I teraz, po kilku miesiącach stosowania kremu, całkowicie się z tą opinią zgadzam.
To lekki kosmetyk, który szybko się wchłania, pozostawia cerę gładką i miłą w dotyku, można go stosować pod makijaż. Pachnie podobnie do żelu, to znaczy winogronami, zapewne za sprawą dodatku oleju z pestek winogron. Używałabym go nadal, ale po lecie szukam czegoś bardziej nawilżającego.
VIANEK, ODŻYWCZO-NAWILŻAJĄCY PEELING DO CIAŁA
Po zrobieniu sobie małego, domowego SPA i użyciu tego peelingu, Luby zawsze do mnie mówi: „O! Znowu pachniesz jak ciastka!” :). I muszę Wam przyznać, że jest to fantastyczny zapach, jeśli lubicie morele, ciasta jogurtowe z owocami, słodkie aromaty. Ten peeling skradł moje serce od pierwszego użycia.
Jest delikatny, może nawet trochę za bardzo, jeśli szukacie czegoś mocno złuszczającego, ale za to masaż nim to duża przyjemność. Po peelingu nie trzeba już używać olejku czy balsamu, pozostawia skórę nawilżoną. Co dla mnie jest dużą zaletą, bo, co tu kryć, jestem pielęgnacyjnym leniuszkiem! ;) Polecam ten peeling Vianka, jeśli lubicie słodkie zapachy i zależy Wam na łagodnym złuszczaniu, urozmaiceniu masażu ciała.
SYLVECO, ODŻYWCZA POMADKA Z PEELINGIEM
Od dziecka miałam duży problem z ustami — zawsze były wysuszone na wiór, wyglądały nieestetycznie, często krwawiły. Pomadki ochronne pomagały tylko na chwilę, a o wykonywaniu domowych peelingów po prostu zapominałam. Dlatego nieco sceptycznie podchodziłam do pomadki z drobinkami złuszczającymi, która miała odżywić usta i pozostawić je gładkie. Bardzo się cieszę, że zaufałam Sylveco, bo w końcu pozbyłam się problemu suchych skórek na wargach.
Po kilku użyciach odżywczej pomadki z peelingiem zobaczyłam wyraźną różnicę — usta stały się gładkie, błyszczały, szminka ładnie na nich wyglądała. Teraz używam tej pomadki tylko kilka razy w tygodniu, profilaktycznie.
MAKE ME BIO, WODA Z CZYSTKA
Wody z czystka na zdjęciach nie ma, bo wyparowała z domu, a konkretnie zostawiłam ją razem z kroplami do oczu w rodzinnym domu Lubego. Ale i tak była jej końcówka, więc przy najbliżzych kosmetycznych zakupach na pewno ją zamówię, teraz dzielnie zastępuje ją woda różana.
Ale mówię Wam, to nie to samo! Owszem, woda różana pachnie pięknie (albo ja pączek, jak mówi Luby), a woda z czystka… No cóż, woda z czystka po prostu śmierdzi. Trzeba się do tego zapachu przyzwyczaić, bo nie jest on najprzyjemniejszy, chociaż lekko miodowy. Natomiast działanie tej wody to czyste złoto! Po kilku tygodniach codziennego stosowania znacznie poprawił mi się stan cery: wyskakuje mniej zaskórników i koloryt skóry zaczął się wyrównywać, a mam sporo przebarwień po wypryskach. Woda z czystka na stałe zagości w mojej łazience.
Być może któryś z kosmetyków Was zainteresuje i będziecie chciały go przetestować, ale pamiętajcie, że coś, co dobrze sprawdziło się u mnie, niekoniecznie musi sprawdzić się u Was. Zachęcam jednak do odkrywania świata naturalnych kosmetyków, zwłaszcza tych polskich, bo to i dobre dla środowiska, i dla ciała, no i dla naszych krajowych przedsiębiorców <3.
Dajcie znać, jakie kosmetyki są ostatnio Waszymi bestsellerami :).